Podróż Opactwa i kościoły
Podróż tę stworzyłam z okruchów wspomnień zachowanych w dobrej pamięci. Bo jak mówiła Marynia Połaniecka pamięć jest jak magazyn przechowujący wydarzenia w których przyszło nam uczestniczyć, a wspomnienia są wtedy gdy do tego magazynu chcemy sięgać. A ja do wszystkiego co związane jest ze Szkocją i zachowane w mojej pamięci sięgać chcę:)
Nasza pierwsza podróż do Szkocji, do syna, którego nie widzieliśmy od kilku miesięcy, jest wyjazdem w miejsce znane z dzieciństwa z lektury "Lassie wróć". Z lotniska w Edynburgu jedziemy do Galashiels małego miasteczka położonego w Borders czyli na pograniczu Szkocji i Anglii. To podczas tego pierwszego pobytu Szkocja zapadnie mi głęboko w serce i odwiedzę ją później jeszcze nie raz.
W tej podróży wspomnienia i zdjęcia skomponowane zostały ze wszystkich wizyt w Szkocji, nowej ojczyźnie mojego syna.
Można się spierać o to co charakteryzuje Szkocję najbardziej, co przesądza o jej niepodważalnej tradycji. Istnieje kilka rzeczy, które w świadomości każdego zapytanego o Szkocję, kojarzą się z tym państwem. Kilty, a więc szkocka krata, zamki, wrzosowiska i oczywiście whisky, popularna szkocka. To Anglicy w 18 wieku stworzyli obraz biednej i zacofanej Szkocji, i jej obywateli - niewykształconych i nieobytych szkockich górali. Szkocja dała światu nie tylko golfa i owieczkę Dolly, ale także rower, silnik parowy i parafinę. Korzystamy z wielu wynalazków znacznie ułatwiających życie nie zdając sobie sprawy z tego, że zawdzięczamy je właśnie pomysłowym Szkotom. Ich sukcesy na tym polu podzieliłabym na kilka grup. I tak coś dla ciała czyli penicylina (sir Alexander Fleming, laureat nagrody Nobla) i środki znieczulające (James Simpson podający chloroform rodzącym kobietom, już w połowie 19 wieku), marmolada, ta pierwsza smażona ze skórek pomarańczy, ta obecna również pomarańczowa, tradycyjnie z szampanem lub whisky. Coś dla ducha: znaczki pocztowe (James Chalmers) umożliwiające kontakty z miłymi i kochanymi, niestety mocno w dobie telefonii komórkowej i Internetu tracące na ważności, Sean Connery, im starszy tym lepszy, ekonomia (Adam Smith) i socjologia (Adam Ferguson wychwalający egoizm jako siłę napędową społeczeństwa), pewnie dlatego, że z natury oszczędni martwili się o każdego wydanego funta i chcieli znać możliwości rozwoju własnego państwa. Konstruktor telefonu, Aleksander Bell już w Kanadzie jako emigrant upublicznił swój wynalazek, ale z pochodzenia był Szkotem. Nawet takie święto jak Halloween pochodzi ze Szkocji. No i nie wypada mi nie wspomnieć o wkładzie Johna Napiera do matematyki. Jemu zawdzięczamy przecinek w ułamkach dziesiętnych i suwak logarytmiczny, ale któż dziś w dobie kalkulatorów i komputerów o nim pamięta:). Kto jadąc samochodem z wdzięcznością myśli o szkockim weterynarzu (John Dunlop), który spełniając marzenia wynalazł nadmuchiwane opony zastosowane po raz pierwszy w rowerach skonstruowanych co prawda przez Niemca von Draisa, ale pedały do tej drezyny dodał nie kto inny, tylko szkocki kowal Kirkpatrick Mac Millan umożliwiając w ten sposób jazdę zdecydowanie mniejszym nakładem sił. Kto otwierając drzwi lodówki po małe co nieco, wie kim był James Harrison, też emigrant, który obywał się długie lata bez tego urządzenia, ale w Australii już nie mógł bez niego funkcjonować. Jeśli do tego dodać mikrofalówkę, telewizor, bankomat, a nawet gry komputerowe to widać, że trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie ”Co z tą Szkocją?” Pamiętam swoje zdziwienie, gdy podczas pierwszej podróży w 2007 roku, zobaczyłam pierwsze drzwi do domów otwarte na oścież. Nie wiem gdzie jeszcze można spotkać taki jednoznaczny znak chęci pomocy i zaproszenia nieznajomych do własnego domu. Jakże to inne od angielskiego „My home is my castle”. Można się spierać co wypływa z zamierzchłych pogańskich czasów w których celtyckie wierzenia odgrywały ogromną rolę, a co z chrześcijańskiej tradycji, która na tych ziemiach gości od 6 wieku. Nawet w legendach mówiących o stworzeniu Szkocji przeplatają się dzieła Boga – Stwórcy i celtyckiego boga Ben Nevisa.
Gdy Bóg stworzył ziemię nie bardzo mu się ona podobała. Stworzył więc przepiękną krainę w której na niewielkim obszarze były i góry z pięknymi dolinami, i morze z głębokimi zatokami i rzeki. I nazwał ją Szkocją. A było tam tak pięknie, że Archanioł Gabriel zapytał Pana Boga, czy to nie za dużo dla jednego narodu. A pan Bóg odpowiedział : Nie zapominaj o sąsiadach, których im dałem. A Ben Nevis, celtycki bóg, podarował Szkotom wróżki i dobre duchy, które zrzucił w postaci kamieni z najwyższej góry. I nasze święta Wszystkich Świętych i Zaduszki zbieżne są z celtyckimi wierzeniami sprzed 2 tysięcy lat. Celtowie uważali wigilię 1 listopada za dzień, kiedy granica między światem żywych i zmarłych zanika, co stwarza łatwą możliwość kontaktu z ich duchami. Bóg Samhian, władca świata umarłych w tę jedyną noc nakazuje potępionym duszom zejść na ziemię i odkupić winy za swe grzechy.
Tę podróż poświęcam tej części życia Szkotów, która związana jest z wiarą. Świętym szkockiego kościoła, opactwom i kościołom.

Tam serce Roberta Bruce znalazło spokój. 2007-07-12
Do Melrose oddalonego o kilka mil od Galashiels w którym mieszkamy, jedziemy kursowym autobusem, którego kierowcą jest Polak z Zielonej Góry. Zachęceni przez syna, wg którego jest tam ślicznie, pełni chęci zobaczenia prawdziwego, uznawanego za jedno z najpiękniejszych zabytków kultury sakralnej, nie tylko na Wyspach, opactwa wybieramy się tam któregoś sobotniego poranka. Dojeżdżamy do rynku w Melrose, wysiadamy i kierujemy się w stronę opactwa. Za chwilę stajemy jak wryci. To co miało być w moim rozumieniu ruinami, wzbija się w niebo kikutami ogromnej gotyckiej budowli której wielkości nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Przez ogrodzenie widzimy młodą parę pozującą do zdjęć, przed chwilą zakończyła się ceremonia ślubna. Sceneria fantastycznie zgrana z uroczystością: nad nami niebieskie niebo, pod stopami wspaniale soczyście zielona trawa, imponująco dostojne ruiny stwarzają wspaniały koloryt dla tej uroczystości.
Melrose Abby zostało założone w 12 wieku przez cystersów na polecenie króla Dawida I. Biało odzianych zakonników sprowadzono z księstwa Yorkshire. Zbudowali oni w ciągu 10 lat wschodnią część klasztoru i kościół, który poświęcony został Najświętszej Marii Pannie. Pozostałe części opactwa dobudowano w ciągu 50 lat. Wcześniejsze opactwo z 6 wieku zbudowane nieopodal, zniszczone zostało przez Kennetha I, króla Dalriady, późniejszego pierwszego króla Szkotów i Piktów, który zjednoczył część ziem szkockich nazywanych Albą (w języku gaelickim) lub Scotią po łacinie. Mimo planów króla Dawida, aby ruiny poprzedniego, wybudowanego przez Aidena, opactwa stały się podwaliną nowobudowanego, cystersi woleli wybudować je w niewielkiej odległości, tłumacząc wybór miejsca żyznością gleb. Wokół opactwa szybko powstało miasteczko, które na początku 14 wieku zostało złupione i spalone przez króla Anglii Edwarda II. Odbudowę Melrose znacznie wspomógł Robert Bruce, król Szkocji, którego zabalsamowane serce zostało tutaj dwukrotnie pochowane. Pierwszy raz po śmierci i drugi w 1998 roku po wykonaniu badań stwierdzających jego autentyczność. W pół wieku później klasztor zostaje ponownie spalony przez Anglików i tym razem odbudowa trwa ponad 100 lat. Gdyby Szkoci wiedzieli, że nie minie 60 lat i opactwo w perzynę obróci nie kto inny, ale doskonale znany nam wielbiciel kobiet, Henryk 8, który zakochał się w 2 letniej wówczas Marii Stuart, to może zaoszczędziliby sobie wyrzeczeń, trudów i ciężkiej pracy. Henryk 8 był faktycznym pogromcą Melrose. Opactwo nigdy nie odzyskało dawnej świetności. W czasie reformacji 60 mnichów z ponad setki, wyrzekło się katolicyzmu. Ostatni opat zmarł w końcu 16 wieku. Aczkolwiek były to budynki wybudowane z myślą o odprawianiu nabożeństw i służące zakonnikom, to wielokrotnie wykorzystywano je jako twierdzę. Od początku 17 wieku przez 200 lat część kościoła została przekształcona na szkołę parafialną. Po wyprowadzeniu jej do nowo wybudowanego Kościoła zaczyna się agonia klasztoru i kościoła Św. Marii Panny. W 1998 roku w czasie prac archeologicznych wykopano niewielką urnę, na której umieszczony napis sugerował, że zawiera serce króla Roberta Bruca. Wykonane badania potwierdziły prawdziwość tej informacji. I tak wielki darczyńca i wielki król szkocki zwany walecznym sercem (później ten przydomek utożsamiano z Williamem Wellacem) odnalazł spokój na terenie tłumnie odwiedzanych ruin, miejsca pielgrzymek katolików szkockich.
Opactwo w Melrose należało do największych w Szkocji, a w pewnym okresie również do najbogatszych. To co zachowało się świadczy o jego monumentalnych rozmiarach. Ma ono ok.80 m długości i ponad 40 m szerokości. Zachowana wieża mierzy 25 m wysokości, najlepiej zachowane okno na wschodzie opactwa ma 17 m wysokości i 8 m szerokości. Można doliczyć się 50 okien, 54 wnęk i 4 drzwi, a wszystko to obok ponad 50 wsporników. Piękno obiektu podkreśla mnóstwo detali dekoracyjnych rzeźbionych w kamieniu. Święci, smoki, rzygacze oraz motywy roślinne zachwycają mistrzowskim wykonaniem. Umieszczono tu słowa mistrza loży masońskiej Johna Morrow: "Keep in mind, the end, your salvation" co w wolnym tłumaczeniu znaczy "Korzystaj z umysłu, na koniec będziesz zbawiony" lub " Myśl, w końcu chodzi o Twoje zbawienie".
Przez furtkę na północnym brzegu opactwa przechodzimy do pochodzącego z przełomu 14 i 15 wieku Domu Opata, w którym urządzone muzeum prezentuje wszystkie przedmioty znalezione na terenie opactwa, te użytku codziennego i służące modłom. W Melrose spędzamy bardzo miły dzień, czuję się jak na pikniku. Towarzyszy nam piękna pogoda. Po południu jedziemy zobaczyć klub golfowy i pospacerować po otaczających Melrose wzgórzach.
To tu podobno urodził się największy święty kościoła północnej Anglii Cuthbert. Wg legendy syn irlandzkiego króla bardziej prawdopodobne, że syn ubogich angielskich pasterzy, jako 16 latek, wypasając owce na wzgórzach ujrzał wielką światłość na niebie i zastępy aniołów wiodących duszę Ardena do nieba. Zrozumiał tę wizję jako powołanie kapłańskie, ale nie spiesząc się z jego wypełnieniem początkowo służył w wojsku broniąc Nortrumbri przed zapędami króla Pendy z Mercji. Po zakończonej wojnie zrezygnował z kariery żołnierskiej i wstąpił do klasztoru w Melrose, na co zapewne wpływ mieli cystersi, dawni jego sąsiedzi. Jego poświęcenie i oddanie pracom zakonnym zostały zauważone i przyniosły mu uznanie. Był to czas konfliktu między obrządkiem celtyckim i rzymskim w kościele katolickim. Opowiedzenie się hierarchów za nowym porządkiem spowodowało powrót Cuthberta z Ripon, dokąd został wysłany do objęcia funkcji mistrza w klasztorze tworzonym przy katedrze, do Melrose. Wkrótce synod orzeka przyjęcie porządku rzymskiego we wszystkich kościołach i klasztorach i Cuthbert zostaje oddelegowany do nowej posługi na wyspę Lindisfarne. Było to trudne zadanie wymagające wielkiego taktu i cierpliwości, ale dzięki wrodzonym cechom udaje mu się to osiągnąć. Zaprowadza obrządek rzymski, zajmuje się ewangelizacją, ale tęskni za spokojnym życiem mnicha. Wkrótce, po konsekracji na biskupa, rezygnuje z życia na Holy Island i przenosi się na Farne Island, gdzie prowadzi pustelnicze ascetyczne życie poświęcone kontemplacjom. Krótko przed śmiercią nawołuje mnichów do jedności i wierności i wytrwaniu w wierze katolickiej. Umiera w 687 roku. Pochowano go początkowo w Lindisfarne , gdzie jego grób był często nawiedzony w związku z cudami, które działy się za jego życia i po śmierci. Wielokrotnie przenoszono ciało w obawie przed profanacją przez najeżdżających Wyspy normańskich i duńskich wojowników. Ostatecznie zostało pochowane najprawdopodobniej w Durham, choć legenda mówi, że miejsce jego pochówku objęte jest wielką tajemnicą, która znana jest zawsze jednemu benedyktynowi i przekazywana następnemu na łożu śmierci.

Kelso 2007-07-14
Opactwo w Kelso, pod wezwaniem Błogosławionej Dziewicy i Świętego Jana, zbudowane zostało u zbiegu rzek Tweed i Teviot w hrabstwie Roxburgh w Scottish Borders (Szkockie Pogranicze), podobnie jak w Melrose, na zlecenie króla Dawida I, który budując opactwa na Pograniczu manifestuje w ten sposób swą władzę nad tymi terenami. Jedno z najpotężniejszych i najbogatszych opactw budowali sprowadzeni z południowej Francji mnisi tyrońscy. Być może powierzono im założenie opactwa w Kelso, ponieważ zajmowali leżące nieopodal opactwo w Selkirk Budowę rozpoczęli w 1128 roku i ukończyli prawdopodobnie pod koniec 12 wieku. Wznieśli klasztor i kościół niespotykany do tej pory w Szkocji, ale też opactwo w Kelso bardzo szybko zaliczono do największych i najbogatszych w hrabstwie. O bogactwie opactwa zadecydowały ogromne majątki ziemskie na Pograniczu. Był to kościół na planie podwójnego krzyża, z 2 transeptami na wschodnim i zachodnim końcu nawy, a nad skrzyżowaniami znajdowały się wieże. Zarówno chór, jak i nawa główna posiadały nawy boczne, zupełnie niespotykana budowla sakralna na Wyspach. Pierwszych zniszczeń dokonały prowadzone na początku 14 wieku wojny angielsko – szkockie. Opactwo szybko jednak zostało odbudowane. Monumentalna świątynia w 1460 roku była świadkiem koronacji 30 letniego króla Jakuba II, który krótko później umarł. Jest to okres ciągłych wojen o niepodległość Szkocji toczonych z Anglikami. Po nawałnicy w latach 1544 – 1547 opactwo popada w ruinę z której już nie podnosi się. Wpływ na to ma zapewne zaczynająca się i obejmująca Szkocję reformacja. Nigdy później żadne z opactw Borders nie odzyska dotychczasowego znaczenia. Tak jak i w Melrose, opactwo w Kelso służy po dokonaniu koniecznych renowacji za kościół parafialny. Dalsza dewastacja związana z rozebraniem części świątyni wymuszona została brakiem materiałów budowlanych w rozwijającym się miasteczku. Do dzisiaj zachowało się niewiele z romańskiej masywnej, ale i urzekającej prostotą budowli. Wśród zachowanych ruin na uwagę zasługuje dość dobrze zachowana wieża centralna i wzmacniające ją przypory. Nie ocalały nawy, ani główna, ani boczne. Można za to zobaczyć resztki kaplicy. Ruiny opactwa znajdują się nieopodal centrum miasta i otaczające je budynki odbierają im resztkę majestatu.
Król Dawid I, najmłodszy syn króla Malcolma III Szkockiego i królowej Małgorzaty Szkockiej, uznanej później za świętą, mimo, że nigdy nie kanonizowany uznawany jest przez Rzymski Kościół Katolicki za Świętego. Jego zasługi dla kraju przejawiały się w gruntownych reformach wewnętrznych państwa. Umacniał władzę królewską i rozwijał instytucje nadworne, wspierał proces feudalizacji osadzając w Szkocji przybyłych z Anglii, Normandii, Bretanii i Flandrii baronów i rycerzy. Sprzyjał rozwojowi miast królewskich, nadając im liczne przywileje handlowe i sprowadzając z ościennych państw kupców i rzemieślników. Stworzył ujednolicony szkocki system miar i wag. Zreorganizował struktury Kościoła Szkockiego, założył 5 nowych biskupstw i sprowadził do kraju cystersów, augustianów, templariuszy i joannitów.

Rosslyn Chapell 2008-08-17
Któż z nas, jeśli nawet nie czytał, bo nie podlega literackim modom, albo lubi bardziej ambitną literaturę, nie słyszał o „ Kodzie Leonarda da Vinci” Dana Browna? Akcja powieści która zatrzęsła posadami chrześcijańskiej społeczności, zwłaszcza tej przywiązanej do faktów z życia Chrystusa przedstawionych w Ewangeliach, swój finał znajduje w małej kaplicy położonej 7 mil na południe od Edynburga. Kaplica przedstawiona jest w powieści jako miejsce pełne tajemnych znaków templariuszy i loży masońskiej.
Wg legendy w tym właśnie miejscu przechowywany jest skarb templariuszy, których zakon został rozwiązany przez króla Francji Filipa IV Pięknego. W 1307 roku w okrutny sposób pozbawił życia ostatniego mistrza zakonu Jakuba de Molay . Nikt nie wie czym jest ten skarb, ale przypuszcza się, że jest to Święty Graal lub drzewo Krzyża na którym Chrystus skonał lub nawet zabalsamowana jego głowa, którą templariusze wywieźli z Ziemi Świętej uciekając przed muzułmanami.
Korzystając z pobytu w Edynburgu postanawiam i ja zobaczyć i doświadczyć tajemniczości tej niezwykłej świątyni. W sierpniową niedzielę, rankiem udajemy się do Roslin, malutkiej wioski pod Edynburgiem. Pierwszym zaskoczeniem jest widok kamiennego wiejskiego kościoła, dość dużej budowli przykrytej stalowym płaszczem i siatką. Kierujemy się w stronę kasy, a tu kłębi się różnojęzyczny tłum. Odkąd Dan Brown opublikował swoje rewelacje w 2003 ilość osób odwiedzających świątynię wzrosła o ponad 50% rocznie. Do 2009 kaplicę obejrzało prawie pół miliona turystów.
Kilkunastoletnie dzieci z rodzicami, młodzież w jeansach i z plecakami oraz starsi Japończycy obwieszeni sprzętem fotograficznym. Ustawiamy się w kolejce po wcale nienajtańsze bilety, bo po 8 funtów. Pani w kasie zakwalifikowała nas jako emerytów, rodziców ucznia! Następna miła niespodzianka to opowiadająca bardzo ciekawie, dostosowująca szybkość i proste słowa narracji do tej wielonarodowościowej grupy, przewodniczka.
Wchodzimy do kaplicy, która wydaje się dużo mniejsza niż wskazywałyby na to jej zewnętrzne gabaryty. Początkowo miał być to jeden z 37 kościołów kolegialnych pw. św. Mateusza, ponieważ kamień węgielny został wmurowany 21 września 1446 w dzień świętego, budowany w czasie królowania Jakuba I i Jakuba IV. Fundatorem kościoła był sir Willam Sinclair pochodzący ze szkockiej szlachty wywodzącej swój ród od rycerza Normana z Orkad. Sinclair zmarł w 1448 roku i został pochowany w kaplicy, ale skończyły się fundusze na dokończenie budowy wg jego pomysłu, dlatego kaplica jest stosunkowo nieduża i niesymetryczna. Z każdego miejsca, ze ścian i sufitów spoglądają setki kamiennych rzeźb: zwierząt - w tym wielbłąda (?), roślin - wśród ktorych zastanawiają kolby kukurydzy i aloesy(Kolumb wyruszy na podbój świata w co najmniej 12 lat po ukończeniu kaplicy!), twarze "zielonych ludzi" - pogańskich bóstw, strasznych diabłów i pełnych słodyczy aniołów, gwiazd i kwiatów. W oknach witraże przedstawiające świętych. Południowa część kaplicy nakryta jest 13 łukami przecinającymi sklepienie z północy na południe. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, wszak wiele kaplic gotyckich ma takie sklepienia, gdyby nie fakt, że każdy łuk podzielono na kwadraty wystające z niego jak kostki. Obecnie jest ich 213, przypuszcza się, że 3 odpadły bądź wykruszyły się. Jeśli tak, to było ich początkowo 216 czyli 6× 6 ×6! Każda kostka ozdobiona jest wzorem geometrycznym: pięcioramienną gwiazdą, rozetą, kwiatami, różą lub gołębicą z gałązką oliwną w dziobie. U podstawy 11 łuków stoi rzeźbiony anioł grający na instrumencie lub śpiewający hymn. Na żebrach łuków znajdują się reprezentacje zawodów. Tematyka zdobień na innych filarach zaczerpnięta jest z biblii . Można zobaczyć rzeźby : Izaaka na stole ofiarnym, Abrahama ofiarowującego Izaaka, Samsona walczącego z Filistynami, Dawida zabijającego lwa, syna marnotrawnego i inne. Mnie zachwyciły kolumny. Ten kto jest zwolennikiem prostych linii biegnących pionowo mógłby być narażony na zawrót głowy. Kolumny są spiralne, a najpiękniejsza z nich nosi nazwę kolumny czeladnika lub kolumny ucznia i związana jest z legendą.
Wykonanie jednego z filarów zlecono mistrzowi kamieniarskiemu słynącemu z wielkiego zamiłowania do oryginalnych i pięknych detali. Żądny sławy i świadomy odpowiedzialności postanowił zbudować i ozdobić kolumnę tak jak jeszcze nie zdobiono w żadnym kościele w Szkocji. Udał się więc do Rzymu, aby tam podejrzeć najnowsze trendy i znaleźć inspirację do pracy, w Roslin zostawiając ucznia, któremu powierzył wykonanie filarów. Jakież było jego zdziwienie gdy po powrocie ujrzał wyjątkową kolumnę z pięknym wijącym się spiralnie wzorem liściastym na całęj wysokości w kilku rzędach, u podstawy której kłębiły się smoki z otwartymi paszczami, a zamiast języków wystawały z nich gałązki winorośli. W przypływie gniewu i zazdrości uderzył ucznia w głowę zabijając go. Zdarzenie to też odnalazło miejsce w kaplicy.
Mistrza z blizną na lewej skroni, patrzącego nieustannie na dzieło ucznia, przedstawia rzeźba w rogu naprzeciw chóru. W pobliżu filara czeladnika znajduje się łaciński napis, który w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Mocne jest wino, lecz król jest mocniejszy, najmocniejsza jest kobieta, ale prawda zwycięża wszystko”.
Na innej z kolumn znajdziemy przedstawione grzechy główne i cnoty. Misternie rzeźbione przyciągają uwagę i porażają swym pięknem i precyzją wykonania, na jeszcze innej oplatający spiralnie ją wzór przypomina łańcuch DNA. Najnowsze badania przeprowadzone przy pomocy ultrasonografu dżwiękowego pozwoliły na stwierdzenie, że pod kaplicą znajduje się dość głęboka piwnica do której nie odnaleziono wejścia. Kuratorzy kaplicy nie wyrażają zgody na prowadzenie inwazyjnych badań polegających na rozkopaniu posadzki.
Czas wyjaśnić skąd nakrycie kaplicy płaszczem stalowym. Otóż w czasie wielokrotnych remontów próbowano konserwować kaplicę środkami chemicznymi, które utrwaliły w niej wilgoć i spowodowały zagrzybienie. Nie pomogły ogromnej mocy suszarki. zadecydowano o osłonięciu korpusu płaszczem chroniącym przed mżawką i większymi opadami.

U świętego Andrzeja 2009-08-22
Do St Andrews wybieramy się w sobotę 22 sierpnia. Ranek wstaje ładny, jest wietrznie, przecież to Edynburg, ale stosunkowo ciepło. Ubrani na cebulkę, niezmienny styl ubierania się w Szkocji, a więc podkoszulki, swetry i kurtki wyruszamy rankiem do miasteczka, którego nazwa nierozerwalnie związana jest z jednym z najbliższych Chrystusowi apostołów, bratem Piotra, Andrzejem. Święty Andrzej jest patronem Szkocji, a rysunek krzyża na którym go ukrzyżowano głową w dół ok. 70 roku n e jest jedynym symbolem znajdującym się na niebiesko – białej fladze Szkocji .
Celem naszym jest katedra, a właściwie jej pozostałości. Ruiny katedry znajdują się na północnym krańcu miasta, na wysokim klifie obmywanym przez morze. Katedra została wybudowana na miejscu starego niewielkiego kościoła św. Regulusa w stylu romańskim, który był za mały aby pomieścić pielgrzymujących do miejsca, gdzie złożono szczątki św. Andrzeja. Prace zaczęto w 1158 roku i trwały przez 100 lat. Dwukrotnie niszczona przez burze i odbudowywana doczekała się poświęcenia w obecności króla Roberta I w 1318 roku. Była monumentalną budowlą, jej długość wynosiła 105 metrów. Dziś po katedrze została sterta kamieni, wśród których dumnie ku niebu wznoszą się ocalałe z pożóg w czasach gdy krew płynęła uliczkami miasta, wieże katedry. Oprócz centralnej wieży posiadała jeszcze 6 wieżyczek mierzących po 30 metrów z których pozostały 2 na wschodzie i jedna z dwóch na zachodnim krańcu. Zachowała się również kwadratowa wieża o wysokości 33 metrów.Wiatr szaleje między ruinami w miejscu, gdzie stał ołtarz, największej w czasach przed reformacją, świątyni.
Znajduje się tu również wielkie cmentarzysko na ktorym zostali pochowani zacni obywatele miasta. Grobowce robią niesamowite wrażenie, często są całkiem inne od spotykanych na naszych cmentarzach. Jeden z nich poświęcono namiętnemu golfiście, inny w kształcie wielkiej urny przykuwa wzrok pięknymi zdobieniami roślinnymi. Krzyże celtyckie przeplatają się z katolickimi (protestanckimi). Spacerujemy po tym skansenie co rusz odkrywając coś ciekawego.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Plus za podróż taki wielki , a co do dalszej oceny to nie chciałbym aby był tendencyjny bo moi przedmówcy wszystko powiedzieli. Powiem tylko ahhhhhhhhh i +++++++++ :)
-
Bardzo ładnie opisana podróż i wspaniałe zdjęcia .Pozdrawiam serdecznie Jolu.
-
Dzięki dzieciom oglądamy dużo świata :) Z jednej strony fajnie, z drugiej - nie bardzo :(
Z ogromną przyjemnością obejrzalam, przeczytałam i wpadlam w podziw dla twojej wiedzy. Bardzo bym chciala ruszyć Twoimi śladami i mam nadzieję, że nasz syneczek też zorganizuje nam wyprawę, gdy go nawiedzimy na obczyźnie. bardzo porywająca relacja. Ogromny plus. Pozdrawiam. -
...już wiadomo trochę więcej o tym, co z tą Szkocją! Jakbyś jednak w "magazynie" coś jeszcze znalazła, to chętnie obejrzym!...
-
Jolu,dzięki Tobie odbyłam kolejną fascynującą podróż do Szkocji tym razem szlakiem wspaniałych zabytkowych kościołów i opactw okraszoną ciekawym tekstem,który się czyta z przyjemnością oraz interesującymi kadrami:) Rzuciłaś nowy snop światła na moją wiedzę o Szkocji,o której marze od paru lat.
Dziękuję i pozdrawiam:) -
Z wielka przyjemnoscia przeczytalem caly artykul. Dowiedzialem sie tu wiele ciekawych rzeczy... Jedna z nich dotyczaca skarbu Templariuszt rzuca nowe swiatlo na moja dotychczasowa wiedze w tym zakresie - do tej pory myslalem, ze ów skarb zostal juz jakis czas temu odkryty przez Pan Samochodzika... :-))
W Wielkiej Brytanii bylem szereg razy, ale jakos nigdy nie dotarlem do Szkocji. Wiem ze ta kraina kryje wiele pieknych miejsc, czas aby sie tam wreszcie wybrac i co niektore z tych mejsc zobaczyc na wlasne oczy...
Pozdrowienia :-) -
Jolu, jak zawsze stworzyłaś kolumberowy wzorzec podróży. Można pisać, a nawet przepisywać przewodniki, ale sprawić by inni to czytali z przyjemnością, to już sztuka! Szkocja, która zawsze (nie wiem dlaczego?) wydawała mi się nudna po Twojej relacji stała się fascynującym miejscem. I jakoś głupio, że tak bezmyślnie "traktowałam" Szkotów, a przecież tyle im zawdzięczamy. Dzięki za nową wiedzę i łamanie stereotypów. Pozdrawiam serdecznie :)
-
Piękna podróż, ciekawie opisana. Żal tylko, że te piekne kościoły i klasztory to już tylko zrujnowane pomniki historii.
-
Jolu, piękna podróż po Szkocji i to takiej najbardziej działającej na wyobraźnię. Tajemnicza, trochę zamglona z opactwami, starymi cmentarzami i masą legend... Aż się prosi żeby Brown więcej Szkocji zamieszczał w swoich książkach. Chociaż może tempo akcji w jego powieściach może zbyt dynamiczne jak na Szkocję?
Z Twojej podróży tyle można się dowiedzieć o tym kraju... a wkład Szkotów w rozwój (prawie wszystkiego) jest imponujący. Kompletnie nie zdawałem sobie z tego sprawy...
Jak zwykle u Ciebie świetny opis, który czyta się bardzo fajnie. Serdecznie pozdrawiam -
Kolejna ciekawa wycieczka, pięknie opisana, co podziwiam, bo ja jakoś tak nie potrafię...
-
Jolu, jak zwykle podróż opisana wzorowo - zawartych jest wiele ciekawych informacji i cytatów. Wprawdzie nie wydaje mi się, aby - jak piszesz - powieść Dana Browna "zatrzęsła posadami chrześcijańskiej społeczności" (w końcu przedstawione przez niego w tej literackiej fikcji rewelacje nie są niczym oryginalnym i były wysuwane już wcześniej), ale niezależnie od tego, do Roslynn Chapel na pewno warto pojechać. Warto może poprawić fragment relacji odnoszący się do Melrose - merytorycznie wszystko jest OK, ale tekst trochę się "rozjeżdża" - więc drobna korekta poprawiłaby nieco jego stronę estetyczną. Przepraszam, że się czepiam o taki drobiazg i serdecznie pozdrawiam.
-
Największe wrażenie zrobiło na mnie opactwo w Melrose.
Jeszcze większe Twój pięknie i ciekawie napisany tekst.
Czyta sie z ogromną przyjemnością.
Rejony w których nie byłam,a Szkocja jest bardzo klimatyczna i dla mnie tajemnicza z tymi swoimi zamczyskami i opactwami.
Serdecznie pozdrawiam-)